Geoblog.pl    olbin    Podróże    W kraju Świętego Graala (מְדִינַת יִשְׂרָאֵל‎)    Jaffa, kardamon i tańce kuchenne
Zwiń mapę
2013
13
gru

Jaffa, kardamon i tańce kuchenne

 
Izrael
Izrael, Jaffa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2627 km
 
Zaplanowaliśmy spotkanie z Martą i Gosią o 8:26 na dworcu centralnym Tel Aviv Savidor. Podstawowa zasada – nie zgubić biletu na pociąg, bo nie wyjdzie się z peronów. Wiąże się z tym mały incydent w Hajfie, ale o tym trochę później.

Są dziewczyny. Tutaj dach również przecieka. Deszcz spada do misek porozstawianych na podłodze. Śniadanie w dworcowym barze. Jeśli dobrze pamiętam, za kawę i rogalika zapłaciliśmy po 28 szekli.
Wejścia do budynku strzegą żołnierze. Bramka i skaner bagażu jak na lotnisku. Zawsze trzeba pokazać paszport.

Na dworze jeszcze bardziej leje. Taksówka zabiera nas na ulicę króla (pozostałość z Mandatu Brytyjskiego) Grzegorza V (רחוב המלך ג'ורג King George) - główną ulicę handlową miasta. Kilka godzin spędzamy siedząc na ławce w centrum handlowym, czekając na poprawę pogody. W końcu udaje nam się dotrzeć na przestanek autobusowy skąd odjeżdżamy w kierunku naszego hostelu w Jaffie, dzielnicy Tel Avivu, przez którą przewinął się faraon Totmes III, biblijny prorok Jonasz, król Salomon, krzyżowcy, Saladyn, Ryszard Lwie Serce, sułtan Bajbars, Turcy Osmańscy, Napoleon i dżuma. Jej początki sięgają epoki brązu, a do lat 40-stych pełniła rolę głównego portu Palestyny, kiedy to w wyniku trwającej wojny domowej, Żydzi zajęli ten rejon i wypędzili stąd Arabów. Jednakże Arabowie nadal tutaj są i podają pyszną kawę z kardamonem i falafle.

Okolica hostelu nie wygląda zbyt ciekawie. Magazyny i garaże straszą w tą szarą pogodę. Wchodzimy na żółty dziedziniec poprzemysłowego budynku. To tu. W środku przytulnie i kilka miłych twarzy pracujących tutaj wolontariuszy. Wokół snuje się dziwny chłopak ubrany w pasiaste pumpy i starą marynarkę, z której wystają mu dwie kolorowe kredki.
Dostaliśmy miejsce w pokoju 6-osobowym. Izrael ewidentnie nie jest przygotowany na ulewne deszcze. Brak ogrzewania i mokre ściany. Grzejemy się cytrynówką zakupioną w strefie bezcłowej na Okęciu i ruszamy do miasta coś zjeść. Ulice są puste z powodu właśnie rozpoczętego szabatu. Trafiamy do arabskiego baru, gdzie w drzwiach wita nas kobieta gotowa nas hojnie obsłużyć. Dostajemy falafle z frytkami i warzywami w picie. Do tego w małych miseczkach dodatki – niejadalne ostre papryczki, surowy kalafior zabarwiony na żółto od curry, ogórki kiszone i coś co wygląda jak burak, ale nim nie jest. Jedzenie wyśmienite.

Niezmienne warunki pogodowe zaprowadziły nas do baru z sziszą. Wkońcu mogliśmy się ugrzać przy piecu popijając herbatę i kawę z kardamonem, a pan kelner będący pod wpływem uroku Gosi podarował nam naleśniki z czekoladą na koszt firmy.
W drodze powrotnej do hostelu zakupiliśmy butelkę wódki. Reszta wieczoru upłynęła na międzynarodowej prezentacji polskich tańców ludowych w kuchni. Gwiazdami wieczoru została Gosia z Arkiem za kuchenne wydanie poloneza i taniec z koszem na śmieci. Jossi ("little jew") i Simon – Żyd z Australii, na ogół wykonujący performance wokalno-gitarowy na schodach przy pralce, dzielnie im asystowali.*

*Kiedy wrócimy tutaj za 4 dni okaże się, że w kuchni była zainstalowana kamera. Obsługa hostelu, przeglądając nagrania w poszukiwaniu zagonionego pierścionka Gosi, odkryła nasze występy i tak staliśmy się gwiazdami Overstay TLV. Jako osoba, która nie spała 30-parę godzin od czasu przyjazdu do Izraela, jestem z nas dumna, a moja gestykulacja, patrząc na siebie przez oko kamery, mnie powala.

---

Wciągu jednego wieczoru poznaliśmy wiele historii związanych z długoterminowymi lokatorami tego hostelu. Marta nawet dała się wciągnąć w poważne dyskusje na temat miłości z Jossim i Alexandrem - Chorwatem mającym problemy z powodu nachalnego molestowania na facebooku przez pracująca tutaj Rosjankę, i który oddał nam chyba cały alkohol, jaki miał ze sobą. Czuję, że gdyby zostać tutaj dłużej, szybko stalibyśmy się częścią większej zagmatwanej historii ludzi, którzy znaleźli się w tym miejscu z jakiś dziwnych powodów i życiowych zakrętów.

Większość Żydów, z którymi rozmawiałam, zna Polskę. Ba, zna Łódź! Większość z nich ma rodziców, dziadków pochodzących z Polski. Poznany na korytarzu Benedykt - Żyd z USA, świetnie mówił po polsku, a w jego domu śpiewa się polskie kolędy.
To miła odmiana po wcześniejszych moich wyjazdach zagranicę, kiedy większość ludzi uważała, że Polska jest częścią ZSRR położoną w dalekiej Syberii, a temperatura + 10 stopni to tropiki dla człowieka śniegu (patrz: Włochy).

---

Informacja praktyczna:
bilet autobusowy – 6,60 szekli
falafle w arabskim barze – 16 szekli
szisza – 25 szekli
butelka wódki – 120 szekli
herbata – 10 szekli
kawa – 15 szekli
hostel – 50 szekli (ze śniadaniem)

---

Adres hostelu:
Overstay TLV
47 Ben Zvi Rd
Tel Aviv 6810331
overstay.tlv@gmail.com
www.facebook.com/overstaytlv?fref=ts
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (13)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Multimedia (1)
  • rozmiar: 0,00 B  |  dodano
     
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
olbin
Kiki Olbínsky
zwiedziła 9% świata (18 państw)
Zasoby: 283 wpisy283 50 komentarzy50 1039 zdjęć1039 14 plików multimedialnych14
 
Moje podróżewięcej
24.09.2017 - 05.10.2017
 
 
26.12.2015 - 03.01.2016
 
 
12.12.2015 - 12.12.2015