Jestem w kropce.
Za 2 miesiące wyjeżdżamy, próbuję zebrać w całość skrawki planu podróży, a teraz do tego mój chłopak zachorował na boreliozę i dopóki nie wybierze antybiotyków, nie możemy zrobić szczepień. Mam jednak nadzieję, że za te 3 tygodnie będzie już zdrowy i nie czeka mnie samotna podróż po indonezyjskich szlakach.
To co będzie się działo na wyspach narazie jest dla mnie organizacyjną zagadką i sprawia, że czuję lekki niepokój. Co prawda nie można tego porównać z pierwszą przeprawą przez medynę w Marrakechu razem z pseudoprzewodnikiem naciągaczem, lub nocą w gnieździe prostytucji ukrytej pod fasadą hotelu Volubilis w Casablance, ale jednak wolałabym chociaż zdążyć na powrotny lot do Polski.
Jedno jest pewne. Mamy bilety na trasę Warszawa-Dubaj-Bangkok-Bali-(tutaj nic nie mamy)-Bangkok-Dubaj-Warszawa.
Wiem, że transport w Indonezji jest dosyć swobodny i wszystko się może zdarzyć, ale nie podejrzewałam, że z lotami z wyspy na wyspę może być taki sam problem. Okazuje się, że linie często odwołują rejs z powodu zbyt małego zainteresowania, zmieniają godziny odlotu nie informując o tym wcześniej pasażera, gubią bagaże itd. Hmm. Ale co innego pozostaje? Jako alternatywę widzę podróż promem, który płynie z prędkością 5km/h. Nie wygląda to zachęcająco.
Kiedyś w Muzeum Narodowym w Jakarcie spotkałam Polaka, który poślubił Indonezyjkę w Zakopanem (tak). Polecił nam Sumbę, jako jedną z najpiękniejszych wysp Indonezji. Tym razem chcę to sprawdzić. Planuję lecieć tam z Bali samolotem i wrócić lądem przez Flores, Komodo, Sumbawę i Lombok. Niestety rozkład promów również pozostaje zagadką. Przekopałam cały internet. Wyciągając średnią z informacji, które udało mi się znaleźć, prom z Sumby na Flores (Waingapu-Ende) odpływa we wtorki... ale absolutnie nie jestem tego pewna.
Idę na żywioł.