Geoblog.pl    olbin    Podróże    Polowanie na warany - jeszcze piszę.    Jeden dzień na Bali
Zwiń mapę
2014
10
wrz

Jeden dzień na Bali

 
Indonezja
Indonezja, Denpasar
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12160 km
 
Tak, jesteśmy na Bali. Rajska wyspa. Marzenie nowożeńców i japiszonów. Gdzie jest Bali? Indonezja? To Bali nie jest na Bali?
Wracam na Bali po 5 latach, bogatsza o kilka zawodów miłosnych, tragedii rodzinnych, przeprowadzkach, szkołach, pracach, krajach i szalikach zrobionych na drutach. A tutaj nic się nie zmieniło. Oprócz cen. Oj wszystko tutaj zdrożało. Przybyłam tu z finansowym optymizmem i jestem zaskoczona, rozczarowana i załamana.

Do okienka wizowego ciągnie się bardzo długa kolejka. Wiza zdrożała z 20 na 35 dolarów. Przed terminalem atakują nas taksówkarze. Jeden dołącza się do nas przy papierosie. Opowiada o swojej rodzinie rozsianej po całej Indonezji, o tym, że musi płacić roczną licencję, że w Indonezji tak mało się zarabia. Mówię wprost: - Nie mamy pieniędzy, idziemy pieszo. Taksówka dla turystów kosztuje 25-30 dolarów. Trzeba łapać Blue Bird z taksometrem (wówczas cena to ok. 8 $), ale nikt chyba tego nie robi. Kolejna gra psychologiczna i siła perswazji gangu taksówkowego. Gdybyśmy postali tutaj jeszcze chwilę, z pewnością znowu dałabym się naciągnąć. Ale rozumiem, że z czegoś trzeba żyć. Zwłaszcza kiedy codziennie przez lotnisko przewijają się setki bogatych turystów z Australii i Europy. Port lotniczy Denpasar Ngurah Rai jest drugim największym lotniskiem w Indonezji, zaraz po Jakarcie. Nic tylko zostać kierowcą taksówki.
Rzeczywiście poszliśmy pieszo. Ciężko było nam się wydostać z terenu lotniska, który został ogrodzony, łącznie z rondem. Nie przypominam sobie, aby wcześniej były tutaj takie zasieki z siatki. Szliśmy bocznymi piaszczystymi drogami, mijając biedne domy, ludzie przyjaźnie do nas machali, aż dotarliśmy do znajomej drogi prowadzącej prosto do Kuty. Żar lał się z nieba, a do przejścia 5 km. Kiedyś ta droga wydawała mi się być krótsza. Pomimo, że kiedyś byłam pod tym hotelem, mieliśmy problemy, aby do niego trafić. Wskazał nam drogę jakiś mężczyzna, porozmawialiśmy chwilę o tym skąd jesteśmy, na jak długo na Bali, zupełnie bezinteresownie, miły człowiek.

Poppies Lane II. Cicha, boczna uliczka bez turystów. Hotel otwarty na podwórko, duże czyste pokoje, pomocna obsługa. Dookoła budynki w balijskim stylu. Cudownie.

Włóczyliśmy się bez celu. Próbowałam odnaleźć znajome miejsca, ale wszystko wydawało się być obce. Nawet Jalan Legian – główna ulica Kuty, jest jakby węższa. Szukaliśmy taniego miejsca z jedzeniem, aż w końcu trafiliśmy do baru przy plaży. Dostaliśmy dziwną, ostrą zupę z gumowym mięsem i miską ryżu. Wesoły dziadek radośnie wymachując maczetą rozłupał dla nas kokosa. Tym razem sok nie smakował jak stara skarpeta w Bangkoku i był całkiem smaczny. Pod koniec posiłku, krzesło przy stole obok połamało się wyrzucając siedzącą na nim Muzułmankę na ziemię, która uderzyła się w głowę. Wprowadziło to nie lada zamieszanie.
Siedzieliśmy na plaży w oczekiwaniu na zachód słońca. Godzinę przespałam leżąc na piasku.
Dopadło nas zmęczenie. Chwilę posiedzieliśmy na tarasie i poszliśmy spać. Niemcy mieszkający obok nas, zrobili imprezę, która trwała pod naszym oknem do 4 rano.
O 5 wyszliśmy z hotelu w poszukiwaniu taksówki. Blue Bird, tylko Blue Bird. I w rezultacie zwerbował nas pierwszy napotkany naciągacz.
- Taxi? Taxi? Airport?
- A ma pan taksometr?
- Tak, oczywiście!
Poszliśmy za nim. Okazało się, że mężczyzna nie był nawet taksówkarzem. Wsiedliśmy do jego prywatnego samochodu. W 10 minut dojechaliśmy na lotnisko, czasem jadąc nawet pod prąd. Wcześniej umówiliśmy się na 100 000 rupii. Kiedy przyszło do płacenia, chciał wytargować 120 000. Dałam mu do ręki banknot 100 000. Duże nominały indonezyjskiej waluty, zbyt dużo zer dla zwykłego turysty, może wprowadzać małe zamieszanie. A naciągacze jak się okazało chętnie to wykorzystują. Kierowca zaczął wymachiwać banknotem 10 000 rupii, próbując mi wmówić, że dałam mu zły pieniądz. Muszę przyznać, że sprytne. Parsknęłam śmiechem. Facet się wkurzył i odjechał z piskiem opon. Tym razem się mu nie udało.

I znowu czekanie na samolot. Kilka osób zrobiło mi zdjęcie z ukrycia. Jestem niedźwiedziem w Indonezji.

Uwaga:
Odlatując z lotniska w Denpasar należy zapłacić podatek w wysokości 150 000 rupii.

Informacje praktyczne:
10 000 rupii indonezyjskich = ok. 1 dolar = trochę ponad 3zł
obiad w barze – 30 000 rupii
kokos – 20 000 rupii
piwo w sklepie (Bintang) – 35 000 rupii
przejazd na lotnisko z pseudotaksówkarzem – 100 000 rupii

Hotel:
Warung Coco Poppies 2
Poppies Lane, Kuta, Bali
cena 227 000 rupii za pokój (ze śniadaniem)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (13)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
Ania
Ania - 2014-09-12 18:15
Kasia ! Opuszczasz się! Jeszcze jeden dzień i zawiadamiam Interpol!
 
Olbin
Olbin - 2014-09-12 19:27
Dwa ostatnie dni spędziłam w wiosce z Indonezyjczykami, którzy zrobili sobie ze mną 200 zdjeć, obdarowali jedzeniem, biżuterią i pamiątkami. Zastanawiam sie nad startowaniem w następnych wyborach na prezydenta Indonezji. Zostałam Lady Gagą i Taylor Swift, jestem sławna. Ciężkie chwile pożegnania. Pakujemy sie i za 4h jedziemy na lotnisko.
 
Ola
Ola - 2014-09-14 23:13
ufff wreszcie jakieś wieści! Więcej newsów prosimy!
 
Olbin
Olbin - 2014-09-15 09:14
Dzisiaj będą wpisy. (:
 
 
olbin
Kiki Olbínsky
zwiedziła 9% świata (18 państw)
Zasoby: 283 wpisy283 50 komentarzy50 1039 zdjęć1039 14 plików multimedialnych14
 
Moje podróżewięcej
24.09.2017 - 05.10.2017
 
 
26.12.2015 - 03.01.2016
 
 
12.12.2015 - 12.12.2015