Mżące krople deszczu i szarość przeszyły Anglię. Żadna niespodzianka w kraju, gdzie codziennie pada, w którym to spędziliśmy ostatnio prawie 2 miesiące zbierając fasolę. Warto było taplać się w błocie na angielskim polu warzywnym, gdyż, jak zakładał plan, zarobiliśmy tyle, żeby pozwolić sobie na ten wyjazd. Pobudki o 6 rano, chleb z mikrofalówki, chłód, rosa, mgła, 10-kilogramowe skrzynki i ciastka z mlekiem na obiad. Monotonia codzienności, ale niczym Chuck Norris daliśmy radę! (;
Jedziemy właśnie samochodem z ciocią i wujkiem ze Stratford upon Avon na dworzec w Coventry. Autobus linii National Express za 22 funty za trasę Coventry-London Stansted. Odjazd za parę godzin, a wraz z nim pierwsze przebyte kilometry w stronę Azji…
Autobus oczywiście się spóźnił, ale przy okazji poznaliśmy parę bardzo sympatycznych angielskich dziadków, którzy na odchodne rzucili "Have a nice time in Indonesia!"...