Geoblog.pl    olbin    Podróże    W kraju banialuki (Bosna i Hercegovina)    Banja Luka, Sime Miljuša i duży Konfucjusz
Zwiń mapę
2013
23
sie

Banja Luka, Sime Miljuša i duży Konfucjusz

 
Bośnia i Hercegowina
Bośnia i Hercegowina, Banja Luka
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1841 km
 
Godzina 22. Jesteśmy na dworcu autobusowym w Banja Luce. Wizualnie jest tutaj po polsku. Tylko w barach mają inne jedzenie i wszystko o połowę tańsze. Mając 15zł w portfelu, można wyjść ze sklepu z dwiema torbami zakupów.

Przyjechał po nas Ogni, kolega Marcina, którego poznał niedawno w Serbii. Marcin brał tam udział w projekcie. Przez 3 tygodnie robili ogromne szachy ze starych plastikowych butelek. Zabrał nas samochodem (po drodze na dworzec dostając mandat) do restauracji. Tutaj w Banja Luce też robią różne rzeczy ze śmieci. Kilka dni temu zjechali się ludzie z całej Europy i tworzą zabawki z tego, co inni wyrzucili. Ale przede wszystkim szyją przebrania – ogromne ptaki, żaby i inne stwory, w których pod koniec projektu wystąpią w miejscu, co prawdopodobnie jest domem kultury. Cała organizacja posiada swój budynek, w którym mogą pracować całymi dniami, a w nocy spędzać czas przy muzyce, piwie i Marlboro Light, które tutaj są mocniejsze niż te u nas, mimo że wyglądają dokładnie tak samo. Restauracja znajduje się na przeciwko budynku Centrum. Zdążyliśmy na resztki po kolacji. Chleb wyśmienity. Tutaj poznałam Jelenę, kolejna koleżankę Marcina z Serbii, która panicznie boi się kotów i jej marzeniem jest zobaczyć Irlandię.

Restauracje zamknęli, więc przenieśliśmy se do Centrum, gdzie poczęstowano nas piwem (niejednym) Nektar w butelkach 2-litrowych (teraz moje wyjścia w Łodzi „na jedno piwo” zaczynają nabierać sensu). Pierwszy cevap z baru. Ale to tłuste! Piwo, papierosy i tłuste kotlety. Jaka jest tutaj średnia długość życia? Zero warzyw. Cevap podają z surową cebulą podkrojona obok na talerzu.

Do domu zaczęliśmy wracać ok 4. Ogni podarował nam klucze do mieszkania (całe mieszkanie dla siebie!). Na kartce rozrysował nam plan budynku, abyśmy na pewno trafili (on mieszka piętro niżej) i dopisał nazwę ulicy – Sime Miljuša. Jelena doprowadziła nas do jakiejś większej ulicy. Dalej szliśmy sami według jej wskazówek. Lewo, prawo.. przez ok 20 minut. Dotarliśmy do osiedla. To na pewno gdzieś tutaj. Jelena mówiła, że nasza ulica odchodzi prostopadle wgłąb. Jedna z wielu ulic, która spełnia ten warunek. Słowem kluczem stała się „pasarella”, ale do tej pory nie mam pojęcia co miała nam wskazać (pasarella to takie duże przejście/kładka/most nad ulicą). Jeszcze jeden mały szczegół – nazwy ulic napisane są cyrylicą. Tego nie przewidzieliśmy.
Zatrzymaliśmy dwóch chłopaków, których pewne cechy wskazywały na to, że właśnie wracali z imprezy. Nie znali ani słowa po angielsku, ale przyjęli wyzwanie i odnalezienie Sime Miljuša postawili sobie za główny cel tej nocy. Byłam bardzo zaskoczona, kiedy czterech machających rekami wariatów (my) zatrzymało jadącego samotnie samochodem mężczyznę. Gdybyśmy byli w Polsce, facet nacisnął by raczej gaz do dechy, niż był ciekawy, co możemy od niego chcieć w środku nocy na opustoszałej ulicy. Marcin twierdzi, że tutaj wszyscy noszą przy sobie broń, która została im po wojnie (Jugosławia). Może miał pod siedzeniem ukryty karabin, ale adresu naszego domu nie znał. Chłopaki obdzwonili chyba wszystkich swoich znajomych, bez rezultatu. Biegając jak szaleni (bałkańska ekspresja) po trawnikach i pagórkach, spotkaliśmy dostawcę chleba, który przywiózł towar do sklepu. Okazało się, że nie tylko wie, gdzie znajduje się Sime Miljuša, ale również świetnie zna angielski i wytłumaczył nam drogę. Chłopaki doprowadzili nas pod samą klatkę schodową, usatysfakcjonowani, że udało się nam dotrzeć i zniknęli pośród nocy.

Mieszkanie wynajmują studenci, którzy wyjechali prawdopodobnie na wakacje i nie ma ich od miesiąca. Jest to w miarę nowe osiedle. Budynek czysty i zadbany, natomiast w mieszkaniu czekała na nas niespodzianka... Kilka niespodzianek! Syf, grzyb i ... Konfucjusz. Urwana spłuczka w łazience, szare firanki, rozkładające się zwłoki w torebce w kuchni na stole, robaki za materacem. Ale najważniejsze jest to, że mamy gdzie spać, umyć się, i to wszystko dla nas! Kładziemy się spać, a Konfucjusz spogląda na nas z szafki. Jesteśmy bezpieczni.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (6)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
olbin
Kiki Olbínsky
zwiedziła 9% świata (18 państw)
Zasoby: 283 wpisy283 50 komentarzy50 1039 zdjęć1039 14 plików multimedialnych14
 
Moje podróżewięcej
24.09.2017 - 05.10.2017
 
 
26.12.2015 - 03.01.2016
 
 
12.12.2015 - 12.12.2015