Geoblog.pl    olbin    Podróże    W kraju złotych zębów (Україна)    Plaża, trawa, cień
Zwiń mapę
2008
05
sie

Plaża, trawa, cień

 
Ukraina
Ukraina, Kazantip
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1623 km
 
Chłodny wiatr posmyrał nas po twarzach, lekki powiew ciepła wdarł się do namiotu. Piękny poranek nad Morzem Azowskim. Z dala od zatłoczonego miasta. Jeszcze chwila zanim słońce zacznie przepalać skórę i lać z nas poty. Wystawiam głowę z namiotu. Plaża. Dziki pies snuje się przez trawę. Nie ma sensu rzucać mu resztek z kolacji. Jest wybredny. Wszystkie tutejsze psy są wybredne. Później się okaże dlaczego. .

Znaleźliśmy to miejsce wczoraj wieczorem. Rozbiliśmy namiot na dziko, ale mamy sąsiadów. Rodzina Ukraińców z dziećmi. Tani sposób spędzania urlopu. Przecież chyba nikt tutaj nie przyjdzie zbierać opłat za pole biwakowe??? Od morza dzieli nas niski kamienny murek. Wystarczy kilka kroków, hyc i poranna toaleta. Na brzegu omijam bosymi stopami parę martwych ptaków. W odstępach co 5 minut mijają mnie spaleni na brązowo handlarze suszonych, słonych ryb. Albo wojskowi, ale to rzadziej. Kąpiemy się. Suszymy ubrania na drzewie. Właściwie nie robimy nic konkretnego. Odpoczywamy. W cieniu! Widoki wybrzeża nie są ściśle pocztówkowe. Bloki, bloki, domki kempingowe zrobione z wielkiej beczki, stare wrota, willa z wielkim tarasem, na którym właśnie odbywa się impreza (sąsiad wielkiej beczki), jeszcze raz bloki i jeszcze trochę bloków.

Spakowani. Idziemy na dworzec. Za dworcem rozciąga się coś co lubię. Bazar! Mnóstwo kolorowych warzyw, owoców, orzechów, przypraw i wydziwionych miodów w słoikach. Radzio czeka na mnie z plecakami. Wyruszam na zakupy. Z trudem udaje mi się dostać ser. Na tyle stanowisk, tylko jeden sklep z nabiałem i to schowany gdzieś daleko, żebym go nie mogła znaleźć. Później zamiana. Radzio wyrusza po orzechy pistacjowe, bo mi się nie chciało stać w kolejce rządzącej się niezrozumianymi dla mnie zasadami. Siedzę, czekam, zapalam papierosa. W tym momencie zaczepił mnie tutejszy. Opalony handlarz pietruszką (?). Opalony na kolor gorzkiej czekolady. Uśmiecha się. Ma na zębach cały sklep jubilerski. I mówi:
- Palaczka? Ale pani nie opalona. (Tylko tyle udało mi się zrozumieć z tej rozmowy. Rozmowy, bo odpowiadałam na każde zdanie, udając że rozumiem.)
Dołącza się do niego drugi czekoladowy ze sklepem jubilerskim.
- Polsza? Aaaahaaa.
Za każdym razem jak słyszę to słowo: POLSZA i AHAAAAA za nim, zastanawiam się, co się za tym kryje.
Pogadali sobie i w rezultacie zostałam obdarowana krzesłem, żebym sobie usiadła, a nie tak na plecakach. A może żebym nie siedziała w cieniu, bo się nie opalę?
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
olbin
Kiki Olbínsky
zwiedziła 9% świata (18 państw)
Zasoby: 283 wpisy283 50 komentarzy50 1039 zdjęć1039 14 plików multimedialnych14
 
Moje podróżewięcej
24.09.2017 - 05.10.2017
 
 
26.12.2015 - 03.01.2016
 
 
12.12.2015 - 12.12.2015