Teodozja

Bilet z Symferopola do Teodozji kosztuje 27,63 hrywien. Pan kierowca (ze złotym zębem na przedzie) lubi roszady. Jedną trzecią autobusu zajmują ludzie z biletami, które uczciwie zakupili stojąc w upale do kasy. Jedna trzecia (czyli drugą połowę miejsc siedzących) należy do osób wziętych na gapę. Resztę stanowią pasażerowie specjalni, dla których pan ma specjalnie naszykowane plastikowe taborety, które rozdaje przy wejściu. W rezultacie autobus jest załadowany po sufit. Dopiero wtedy możemy ruszyć.

Dworzec w Teodozji niestety mnie rozczarował. Żadnych patetycznych motywów, zwykły budynek z dwoma okienkami kas. Brak kolejek, kilka stoisk z upominkami i cysterna z kwasem chlebowym w zasięgu wzroku. Wrażeń dostarczyła jednak przydworcowa toaleta. Wystrój jak z mocno przesadzonego filmu o czasach PRLu. Siedzi pani, rozdaje papier, wskazuje ręką część dla pań. A tam 3 stanowiska poprzedzielane niskimi ściankami z kafli. Poza tym nic. Dziury w ziemi, bez żadnych zasłonek, bez żadnych drzwiczek. Kosze na zużyty papier toaletowy wystawione poza obrębem „przedziału”, trzeba było się nieźle wychylić. Cudo!
Postanowiliśmy pojechać przed siebie. Teodozja nie była miejscem dla nas. I tak trafiliśmy nad Zatokę Arabacką.

Zdjęcia (4)

Komentarze (0)