Z Kerczu do Symferopola jedziemy ponad 4 godziny. Dowiadujemy się, że nasz kolega – Kubuś, który miał do nas dołączyć w późniejszym czasie, jest już w Odessie. Plan zakłada, że spotkamy się tam z nim i razem popłyniemy promem do Turcji. Tam będzie na nas czekał Żarówa, który wraz ze Stecem właśnie zdobywa Elbrus. Stąd ten nasz ciągły pośpiech po Krymie, trzeba na czas dojechać do Odessy. Naszym celem jest przecież Turcja. Z czasem okaże się, jak bardzo się mylimy..
W Symferopolu jak zwykle, problem z biletami. Udało nam się kupić coś na jutro wieczorem z 3-godzinną przesiadką w Mikołajewie.
Musimy gdzieś przenocować. W Symferopolu metoda na „spanie w krzakach” raczej nie należy do najlepszych pomysłów. Dlatego uciekamy do Bakczysaraju.
Cholerny pośpiech!