Już jesteśmy w Odessie. Już jedziemy. Z powrotem na Krym. Mocno wierzymy, że niedługo dotrzemy do Turcji. Podobno wiara czyni cuda. Marsz na Jałtę!
Trafił się nam pociąg wersja lux. Gnieździmy się w zamykanym przedziale. Z radia sączą się ukraińskie pieśni. Naprawdę nie da się tego słuchać. Korytarze usłane są dywanami. Na ścianach wiszą sztuczne kwiaty. No naprawdę.. naprawdę. Koniec.
Nota historyczna: Kiedyś w miejscu dzisiejszej Odessy znajdowała się grecka osada "Olbia".
Olbia? Olbin! Stąd te moje tatarskie rysy….