Noc spędzamy znowu w Illichivs’ku. Pod tym samym drzewem. Plażujemy, gramy w karty przegryzając słoną, suszoną rybą. Nie da się tego jeść. Rano szybko się pakujemy, żeby nie natknąć się znowu na znajomego, krzyczącego pana. Nie udaje się. Mimo, że siedzimy już na plecakach, dopada nas z nienacka. Nie obchodzi się bez awantury. Do tego pan twierdzi, że wczoraj wieczorem też nas tutaj spotkał i mimo że to nieprawda dodaje: - Nieładnie tak okłamywać starszych. Widać, że lubi tą rozrywkę. O 6 rano!