W Odessie rozstajemy się z Kateriną. Dostajemy w prezencie karteczkę z telefonami i adresem mailowym i przyzwoleniem, żebyśmy się odezwali kiedy będziemy w Mołdawii. Utrzymujemy jeszcze chwilę kontakt po powrocie do Polski, który się niestety później urywa. Z Radziem kupujemy bilety do Izmaila (w stronę Turcji). Jest dopiero 7 rano. Radzio zasiada w budce z kebabem, a ja wybieram się w poszukiwaniu tradycyjnie chleba i kefiru. Nieopodal jakiś mężczyzna robi awanturę kioskarce. Obok czołga się pijak bez butów. Ściągam Radzia do parku i oddajemy się zadumie. Dociera do nas smutna prawda. Podróż pociągami do Turcji zajmie nam tyle dni, że zanim tam dotrzemy, trzeba będzie już wracać (a moja praca biurowa czeka..). Bilety do Izmaila wymieniamy na bilety do Lwowa. Do jutra.