Na kogo trafi na tego bęc. Tym razem trafiły nam się miejsca nad sobą (albo pod, jak kto woli). Ale znowu nie dostaliśmy pościeli. Mamy dwie sąsiadki. Dwie dziewczyny. Jedna leży obok mnie na parterze i wygląda na 15 lat. Nad nią druga w nieokreślonym wieku, ale tak przed 30-stką. Nie rozmawiamy z nimi, ale wymieniamy się uśmiechami i spojrzeniami. Czasem się chichrają słuchając jak ze sobą dyskutujemy. W końcu nawiązuje z nami kontakt ta z góry:
- Jesteście z Polski?
- Tak.
- Tak myślałam. Wyglądacie jak Polacy.
- A jak wyglądają Polacy?
- No tak jakoś. Ja jestem Rosjanką.
Katerina. Moja imienniczka. Bardzo miła. Bo każda Katerina to sympatyczna dziewczyna. (:
Gadamy całą drogę, w końcu idziemy spać. Okazuje się, że ona też jedzie do Odessy. Z tą samą przesiadką. Co więcej, w drugim pociągu znowu ma miejsce obok nas. Jesteśmy więc na siebie skazani.
Wszyscy troje nastawiamy budziki gdzieś przed 1. W rezultacie i tak budzi nas konduktorka. Bo to jest tak, że jak tylko pociąg zacznie jechać, zbierają bilety i wydają pościel. Może dlatego, żeby przy wysiadaniu sprawdzić, czy nie ukradliśmy materaca albo poszewki na poduszkę. Jak widać wszystko mają pod kontrolą i wiedzą dokładnie kto, kiedy i gdzie wysiada.
Tak właśnie znowu trafiliśmy do Mikołajewa. Tym razem koczujemy na dworcu. Tym razem nie sami. Zapomniałam się zapytać, co Katerina robiła na Krymie, za to ta opowiada mi o sobie. Cały czas rozmawiamy po angielsku. A po angielsku mówi ona naprawdę świetnie. W tym czasie Radzio śpi na ziemi kilka kroków dalej.
Katerina mieszka w Mołdawii. Ale nie jest Mołdawianką. Jest Rosjanką. Mówi po rosyjsku, ma rosyjski paszport i rosyjskie obywatelstwo. Część Mołdawii, w której żyje, nie istnieje administracyjnie na mapie. Co więcej, Katerina pracuje w rządzie. I jak mówi, pracuje w rządzie części Mołdawii, której nie ma, więc jej rząd formalnie również nie istnieje. Bo to jest tak, że kilka lat temu w Mołdawii trwała wojna domowa. Walczyły między sobą część mołdawska z częścią rosyjską. Stąd to całe zamieszanie. Pokazuje mi palcem na mapie swoje miasto. Chisinau (Kiszyniów).
W tym czasie policja próbuje zgarnąć Radzia z ziemi. Że to niby nie wolno tak spać. Z opresji ratuje go Katerina porządnie na nich krzycząc, oczywiście w języku rosyjskim. Nic nie rozumiem.
Później, już na peronie, gadamy o reżyserach, filmach, Ewie Brylskiej i tłumaczymy jej, co po polsku znaczy „zarzygałka”.
Pociąg znowu jest wcześniej i znowu nie ma pościeli. Dobranoc.
No rzeczywiście. Sprawdziłam to wszystko w Wikipedii i okazuje się, że:
Mołdawia – państwo w Europie Wschodniej, powstałe po rozpadzie Związku Radzieckiego, w skład którego wchodziła od 1940 do 1991, (…). W jej skład wchodzi także autonomiczna republika Gagauzja, gdzie używa się powszechnie jeszcze dzisiaj języka rosyjskiego, choć sami Rosjanie stanowią niewielką część ludności tego obszaru. Rdzenną ludność Gagauzji (Gagauz Yeri) (ponad 80%) stanowią tureckojęzyczni prawosławni chrześcijanie. Oddzielną jednostką, która nie uznaje zwierzchnictwa Kiszyniowa jest tzw. Naddniestrze, czyli Naddniestrzańska Republika Mołdawska lub Mołdawska Republika Naddniestrza. Jedynie część na zachód od Dniestru jest kontrolowana przez rząd mołdawski; Naddniestrze (część na wschód od Dniestru zamieszkana głównie przez Rosjan i Ukraińców ze stolicą w Tyraspolu) ogłosiło niepodległość po upadku Związku Radzieckiego i od czasu krótkiej wojny domowej jest niezależne od rządu w Kiszyniowie. Od kilku lat trwają bezowocne rozmowy zjednoczeniowe, w których pośredniczy OBWE. Władze mołdawskie opowiadają się za zjednoczeniem "asymetrycznym", w ramach którego Naddniestrze otrzyma szeroką autonomię, władze w Tyraspolu dążą zaś do zjednoczenia "symetrycznego", w którym obie części Mołdawii będą miały takie same prawa.