Długa droga do Lwowa. Nudny i monotonny stukot pociągu. Upał 40 stopni. Na miejscu jesteśmy o 22.48. Teraz szybko do hotelu Arena. Zaczyna padać. Dochodzi 24.00. Recepcjonistka mówi, że nie ma miejsc. Odsyła nas do Kieva. Zaraz zacznie się ulewa. Wychodzimy przed budynek, kiedy ktoś za nami krzyczy. Sprzątaczka znalazła jednak coś wolnego. Dostajemy pokój na piątym piętrze z widokiem na podwórze. Jeszcze prysznic w podziemiach i śpimy.