Geoblog.pl    olbin    Podróże    W kraju ge-cko (Indonesia)    Wielka ucieczka z Kuty przed właścicielem samochodu
Zwiń mapę
2009
06
wrz

Wielka ucieczka z Kuty przed właścicielem samochodu

 
Indonezja
Indonezja, Ubud
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 14491 km
 
Plan opuszczenia Kuty bardzo szybko został wdrożony w życie za sprawą pewnego incydentu. Los pomógł nam w podjęciu szybkiej decyzji o wyjeździe w głąb wyspy.

Wszystko zaczęło się od, jak się nam wydawało, planu doskonałego. Wynająć samochód i objechać wyspę dookoła. Dzień wcześniej umówiliśmy się z facetem z naszego hotelu, że pożyczy nam auto na dzisiaj o 9. Kiedy przyszliśmy do niego rano, okazało się, że samochodu jednak nie ma. I’m sorry. Zdeterminowani wizją wspaniałej wycieczki po „rajskiej wyspie” poszliśmy poszukać gdzie indziej. Znaleźliśmy źródło wypożyczające samochody na jakimś parkingu. Chłopak, telefon, samochód się pojawia. Suzuki Jimny za 100 000Rp/24h. Podpisujemy dokumenty, a dostawca samochodu rysuje na wydrukowanym wcześniej schemacie auta każdą rysę, zadrapanie, wgniecenie i podkreśla, że za każdą kolejną szkodę będziemy musieli zapłacić.

Wsiadamy i jedziemy. Stacja benzynowa. Za litr benzyny płaci się 4500Rp. Bierzemy 20 litrów. Pierwsze skrzyżowanie w Denpasar. Mamy zielone światło, skręcamy w prawo. (W Indonezji jest ruch lewostronny, więc skręcając wjeżdżamy na środek skrzyżowania.) W tym momencie ruszają wszystkie motorowery i jadą prosto na nas. Wjeżdża w nas rozpędzona motorowerzystka i wylatuje ze swoim pojazdem w powietrze. Radek urzywa brzydkich słów i wyskakuje z samochodu. Zatrzymujemy się na poboczu. Zostaję sama w czasie, gdy chłopaki opatrują dziewczynę. Podjeżdża do mnie „biały” na rowerze i pyta się, czy mi pomóc. Wyglądało to tragicznie. Naszczęście dziewczyna miała kask na głowie i nic się jej nie stało oprócz trzęsącej się reki. Chłopaki dali jej 20 dolarów. Pojechała dalej, a na naszym samochodzie pojawiło się wgłębienie i wielka rysa w poprzek całych drzwi…

Jedziemy dalej. Piotrek w roli kierowcy po tym wydarzeniu wydaje się być bardzo spokojny, ale ja umieram ze strachu na tylnim siedzeniu. Dalsza podróż nie trwa długo. Po 10 minutach widzimy jadącego za nami policjanta (na motorowerze oczywiście), który macha żebyśmy zjechali na bok. (Słowo wyjaśnienia: każdy samochód w Indonezji ma umieszczoną datę wygaśnięcia polisy czy czegoś na tablicy rejestracyjnej.) Okazuje się, że nasza polisa wygasła. Ale nie musimy się tym martwić, ponieważ policjant od razu sugeruje, że 20 dolarów załatwi sprawę. Żeby nadać dramatyzmu sytuacji i słuszności sugerowanej ceny dowiadujemy się, że polskie prawo jazdy również jest tutaj nieważne, więc nie dość że nie mamy polisy, to także jedziemy bez żadnych uprawnień. Do tego potrąciliśmy kobietę, która wyleciała w powietrze, ale o tym naszczęście policjant nie wiedział. Piotrek mówi, że nie mamy pieniędzy i dajemy mu w końcu 50 000Rp (czyli mniej więcej 5 dolarów). Możemy jechać dalej. Ale co z tego. Na tylnim siedzeniu przeżywam mękę, aż w końcu Piotrek stwierdza, że nie chce dzisiaj nikogo zabić. Decydujemy się na powrót do Kuty. Na koniec przed samym zjazdem na parking o mało co nie potrąciliśmy kolejnego motorowerzysty. Cuda.

Jest około południa.

Na miejscu z twarzami pokerzysty udajemy, że zostaliśmy oszukani, że zapłaciliśmy 20 dolarów i chcemy zwrotu naszych pieniędzy. Nic nie wspominając o imponującym śladzie zostawionym przez potrąconą motorowerzystkę na drzwiach auta. Odwracając w ten sposób uwagę, biegniemy do hotelu spakować się, zanim przyjdzie szef i zauważy co się stało z jego samochodem. W końcu wiedzą gdzie mieszkamy i na pewno nie odmówią sobie wyegzekwowania od nas zapłaty za blacharza...

Mięliśmy od rana sporo szczęścia w nieszczęściu. Udało nam się załatwić transport na godzinę 13 za 50 000Rp super ekskluzywnym samochodem z klimą (na Bali nie ma publicznego transportu). Jedziemy, razem z trójką Anglików, do Ubud godzinę. Kierowca wysadza nas niedaleko Monkey Forest, gdzie czekają na nas tradycyjnie naganiacze na hotele. Sypią ogromnymi cenami, co wyraźnie nie odstrasza Anglików, poza jednym mankamentem : „No swimming pool?!”.

Miasteczko robi na mnie bardzo pozytywne wrażenie. W końcu czuć Indonezję. Taką hinduistyczną Indonezję. Co krok domki i świątynie w takim stylu. Cudownie. Do tego hotel, który udało nam się znaleźć! Ogród porośnięty egzotycznymi kwiatami otoczony domkami, do których prowadzą drewniane rzeźbione wrota. Palmy z kokosami i bananami, ścieżki, ptaszek w klatce, i biegający dookoła biały pudelek. Do tego taras, stolik i obsługa, kawa, herbata. Cena za domek 150 000Rp. Bierzemy!
Wieczorem idziemy na spacer. W jednej ze świątyń spotykamy Polkę – Danusię spod Gdańska, która tak naprawdę 6 lat mieszkała w Londynie. Teraz podróżuje, już od 1 lipca, wcześniej ze zorganizowaną grupą po Wietnamie, Kambodży, Tajlandii i Malezji, a teraz od 2 dni jest sama w Ubud. Mówi, że sprzykrzyła się jej samotność, więc proponujemy jej, żeby podróżowała z nami, bo i tak nie miała dalszych planów na najbliższy czas.

Poszliśmy razem na obiad (balijskie danie – gotowany tuńczyk z ryżem i sosem; tak ostry, że aż niejadalny) i umówiliśmy się na jutro na 7.30 przed Monkey Forest. Chcemy wybrać się na wulkan Batur rowerem…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (51)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
olbin
Kiki Olbínsky
zwiedziła 9% świata (18 państw)
Zasoby: 283 wpisy283 50 komentarzy50 1039 zdjęć1039 14 plików multimedialnych14
 
Moje podróżewięcej
24.09.2017 - 05.10.2017
 
 
26.12.2015 - 03.01.2016
 
 
12.12.2015 - 12.12.2015