Zamówiliśmy busa skoro świt do naszego hotelu za 50 000Rp/os., który zawiózł nas do Padangbai.
Promy na Lombok pływają 24 godziny na dobę, mniej więcej co półtorej godziny. Na miejscu okazało się, że nasz będzie o 13. W rezultacie był o 14.45. Cena za bilet – 31 000Rp. Okazuje się, że bileterzy sprawdzający przy wejściu na pokład są prawdziwymi czarodziejami. Jeden wziął bilet Radzia, schował go pod plik oddartych kawałków i bez zażenowania oddał mu już wcześniej skasowany. I tak ze zużytego biletu wyczarował bilet dobry, który później mógł sprzedać.
Prom średnio zatłoczony, głównie przez miejscowych. Pojawiają się wypożyczający materace (oczywiście za opłatą). Rozwieszamy nasze hamaki i podziwiamy widoki. Podróż trwa 5 godzin i około 20 jesteśmy w Lembar – wielkiej portowej dziurze. Na miejscu czatują na nas kierowcy busów i samochodów. Za podwiezienie do Senggigi chcą po 100 000Rp za osobę z uwagi na to, że jest późno i innego transportu już nie znajdziemy. Postanawiamy tutaj przenocować i wyruszyć dalej rano za o wiele niższą cenę. Hotel znajduje się sam podczas luźnej rozmowy przy jedzeniu. Jak się okazuje jest to jedyny hotel w całym mieście. Właściciel mówi, że zabierze nas swoim motorowerem. Ponieważ to zaledwie 1 km, idziemy pieszo. Miejscowi zachowują się tak, jakby nigdy nie widzieli turysty, mówią coś do nas, a dzieci machają rękami.
Hotel Tador. Podobnie jak w Teba House, pokoje hotelowe to domki zgrupowane wokół wspólnego dziedzińca. Tylko w tym wypadku zamiast ogrodu - klepisko. Pokoje niby zrobione na bogato, ale są bardzo obskurne. Właściciel proponuje nam coś z jednym podwójnym łóżkiem za 120 000Rp, lub niby 3-osobowy pokój, który ma w środku schody do „sypialni” z podwójnym łóżkiem i skórzanym czymś do siedzenia za 150 000Rp. Bierzemy to z jednym łóżkiem i pożyczamy „materac”. Pokój jest ciemny, nie ma moskitiery, a na całej ścianie przy łazience króluje skalniak z oczkiem wodnym, tylko bez wody. W łazience kibel spłukiwany polewaczką i dziura pod prysznicem, z której po odkręceniu kurka cieknie woda radośnie pląsając w rytm odgłosów z meczetu płynących z oddali.