Rano zrobiliśmy sobie prawdziwą polską jajecznicę. Taką, po której nie można się ruszać. Dom opustoszał. Mogliśmy pobyć z nią sam na sam , włączając w to zimne mleko.
W późniejszym czasie niestety musieliśmy się ruszyć na dworzec. I po raz pięćdziesiąty do Symferopola. Humor jednak nam się znacznie poprawił. La, la, la.