Kierowcy na dworcu w Surabayi zabijają się o nas. Targujemy bilet do Probolinggo za 15 000Rp od osoby. Autobus standard, ale tym razem brak karaluchów. Przed nami jeszcze dwie godziny drogi. Dosiada się do nas biletowy.
(W autobusach jest taki system: kierowca wariat wyprzedzający czołowo, jego poganiacz i biletowy - człowiek, który zbiera pieniądze od podróżnych, wpuszcza i wypuszcza, po czym krzyczy "jedź!", a później teatralnie liczy gruby plik banknotów).
Chłopak 33 lata, student AWF-u, a tak przynajmniej twierdzi. W wakacje dorabia w autobusie. Głowa rodziny. Jego pierwsza żona zaginęła w Hong Kongu, więc teraz ma nową, oraz czworo dzieci. Sam ma siedem sióstr i nie mógł zrozumieć, dlaczego w Polsce normą jest posiadanie dwójki, a jak powiedziałam, że jestem jedynaczką, złapał się za głowę. Dowiedziałam się, że jestem starą panną, bo tutaj wychodzi się za mąż w wieku dwudziestu lat, a w górach dwunastolatki pobierają się z piętnastolatkami. Broń boże nie wolno współżyć przed ślubem. Za nielegalny związek, mieszkanie na kocią łapę, wsadzają do więzienia.
Zapaliłam papierosa (w autobusach wolno palić), a on zrobił równie duże oczy, jak na wieść o jedynaczce. Kobietom nie wolno palić! I am bad woman!
Później puszczaliśmy polskie piosenki, razem śpiewaliśmy przeboje Shakiry i Britney Spears. Ale mam dziwne wrażenie, że po tym papierosie przestał mnie lubić. I am very bad! Bardzo sympatyczny ten chłopak.
W Probolinggo byliśmy zbyt późno, żeby dotrzeć jeszcze na Bromo. Musięliśmy zaczekać do rana. Z dworca zgarnął nas facet i po wcześniejszym zapisie na jego busa rano, zaprowadził nas do taniego hotelu. Zapłaciliśmy 55 000Rp za nas trzech! Pokój bez luksusów z wejściem z krużganka, dwa pojedyncze łóżka, łazienka standard - dziura w podłodze bez spłuczki, brodzik na zimną wodę, polewaczka, ale nam jak najbardziej odpowiada. Wszystko ładnie, przymykając oko na powygryzane dziury w suficie przez coś, czemu zapewne udało się dostać do środka... Nie mogę zasnąć, a w środku nocy budzi mnie stukanie w kratę w ścianie. Coś, co wydawało odgłosy pomiędzy kotem, a gołębiem... Nazwaliśmy to ptakokotem, który będzie nam towarzyszył do końca wyjazdu...